Geoblog.pl    krasnal    Podróże    Nadbałtycki Rajd Rowerowy 2003    22 lipca 2003 - wtorek
Zwiń mapę
2003
22
lip

22 lipca 2003 - wtorek

 
Estonia
Estonia, Pilistvere
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1253 km
 
Rano nie musieliśmy się spieszyć - mieliśmy umówioną wizytę ambasadora polskiego dopiero na godzinę 10 czy 11. Całe szczęście ten ambasador nie był tak wygadany, jak ten z Rygi i udało nam się stosunkowo wcześnie wuryszyć. Zza porannych chmur wyszło słońce - zapowiadał się piękny dzień...

Od samego początku cała grupa poruszała się bardzo dobrym tempem. Jednak nie można się było tak naprawdę rozkręcić, gdyż już była pora obiadowa. W pierwszym napotkanym mieście udało się znaleźć restaurację, gdzie w czasie oczekiwania na posiłek odprawiliśmy mszę świętą. Warto wspomnieć o pewnej wyjątkowości tej mszy. Ze względu na ostatnie coraz częstsze konflikty w grupie postanowiliśmy pokazać, że jednak stanowimy jedną całość i byle spory nie są w stanie nas poróżnić na dobre. W czasie modlitwy "Ojcze nasz" wszyscy wzięliśmy się za ręcę, co sprawiło, że na twarzy księdza zagościł znowu uśmiech, prognozujący poprawę nastrojów i nastawienia wśród uczestników :-)

Tuż po obiedzie udałem się z Ewą i księdzem do miejscowego serwisu. Suport w Imbryku kategorycznie domagał się wymiany. Nie mieliśmy jednak skutecznego narzędzia... Mechanicy trochę się pomęczyli, gdyż draństwo było strasznie zapieczone. Załatwili nam dwie miski - jednej nie udało się już wykręcić i się to nie uda już nigdy stadardowymi metodami... Wbiliśmy jednak w tą pozostałą miskę nowy suport, dokręciliśmy z drugiej strony i wreszcie po długiej walce mogliśmy ruszyć w pogoni za grupą. I tu zaczęły się schody. Nie wiedzieliśmy dokładnie, gdzie się kierować, a z ludźmi nie dało się dogadać :-( Narastał w nas niepokój, gdyż nie widzieliśmy ani grupy, ani autokaru, który miał niebawem wyruszyć za nami... Całe szczęście trafiliśmy na chłopaka, który mówił co nieco po angielsku. Uspokoił on nas i wiedzieliśmy już, że wybraliśmy dobrą drogę. Tak więc trzymając bardzo wysokie tempo (32-36km/h) po około 17km dogoniliśmy całą ferajnę.

Wkrótce po tym zarządzono postój. Zatrzymaliśmy się w jakiejś miejscowości, gdzie w pobliżu dojrzęliśmy oczko wodne. Mimo niechęci księdza, rzuciliśmy się do wody. Ja oczywiście musiałem się poślizgnąć na mokrym betonie, co zaowocowało piekną krwawą krechą na plecach :-| Ale ponieważ bólu nie czułem za bardzo, to oddałem się szaleństwom skoków z pomostu - podobnie zresztą jak inni...

Po chwili beztroskiej zabawy musieliśmy ruszyć w dalszą drogę. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, temperatura spadła do wartości znośnych - nic dziwnego, że tempo wzrosło znacznie. Ksiądz, który wyjechał naprzód autokarem w poszukiwaniu noclegu, nie docenił naszych możliwości. Skutkowało to w tym, że pojechaliśmy około 5km za daleko, gdyż ksiądz nie zdążył wrócić, by nam powiedzieć, że należy skręcić wcześniej... Nikt się jednak zbytnio nie zmartwił, gdyż obiecano nam, że za 8km będzie przyzwoity nocleg. Tradycyjnie z 8km zrobiło się 15, z czego jakieś 6 po szutrach. Ale do tego to już zdążyliśmy się przyzwyczaić ;-)

Dotarliśmy do miejscowości Pilitsvere, gdzie udostępniono nam miejscowy dom kultury. Rozłożyliśmy się w sali teatralnej, po czym większość (poza dyżurem gospodarczym - akurat moim :-( ) udała się na boisko, by chwilę pograć w piłkę kopaną z miejscowymi. Po kolacji, gdy już było dawno ciemno, wyszliśmy do lokalnej sauny. Tam nie przymierzając, zachowaliśmy się jak rasowe blondynki, i siedzieliśmy w przedsionku nie mogąc się doczekać porządnej temperatury, podczas gdy obok była prawdziwa sauna ;-) Tak czy siak - po pewnym czasie wyszliśmy, żeby się ochłodzić - niektórzy odkryli prawdziwą saunę i powrócili jeszcze się powygrzewać. Oczywiście w międzyczasie nasze ubrania powędrowały na miejsce noclegu - nie same. Jak się można było spodziewać największy w tym udział miał Yo. Całe szczęście, że ja z Rzywym oraz Krasnal i ktoś jeszcze byliśmy przygotowani na taką ewentualność. Udało nam się porozdzielać części garderoby tak, by tylko nie liczni musieli pomykać przez wieś tak, jak ich natura stworzyła...

Po powrocie obmyśliliśmy plan zemsty, która dokonała się dnia następnego...

DST: 146,7km
AVS: 25,8km/h
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
krasnal
Artur Kroc
zwiedził 7% świata (14 państw)
Zasoby: 78 wpisów78 11 komentarzy11 294 zdjęcia294 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
17.09.2012 - 28.09.2012
 
 
01.07.2011 - 13.07.2011
 
 
15.04.2009 - 27.04.2009