Pobudkę zaliczyliśmy dość wcześnie, choć jednak o ludzkiej porze. Po śniadaniu udaliśmy się autokarem w stronę portu. W kasach odebraliśmy bilety i tuż po 10 ichniejszego czasu byliśmy już na pokładzie promu SuperSeaCat. Podróż do Helsinek trwała około 1h45min. Czas ten wykorzystaliśmy na wygłupy na górnym pokładzie, gdzie wiało tak, że głowy urywało, oraz na wizyty w sklepie bezcłowym, który wcale nie okazał się takim cudownym miejscem :-(
Gdy wysiedliśmy z promu, przywitały nas Helsinki swoją starą zabudową (!). Całą grupą udaliśmy się do supermarketu, gdzie zaopatrzyliśmy się w prowiant, po czym każdy na własną rękę rozpoczął zwiedzanie miasta. Jak już wpsomniałem miasto pełne było starych budynków. Wiele ulic było brukowanych. Do tego nie można było wydzielić ścisłego starego miasta, gdyż jak się okazało, taka architektura znajdowała się w dosłownie każdym zakątku miasta. Wszystko to powodowało, że nie czuliśmy się jakobyśmy byli w nowoczesnej stolicy Finlandii.
W przeciągu dnia zobaczyliśmy wiele przepięknych kamienic, odwiedziliśmy parę kościołów - w wiekszości protestanckich. W jednym z nich - kalwińskim - odbywał się akurat mini koncert organowy, więc postanowilismi się co nieco "odchamić" i posiedzieliśmy dłuższą chwilę. Krasnal oczywiście tradycyjnie już nie odpuścił dworca kolejowego :-) Poza tym przemierzyliśmy kilka z miejskich parków, których było tam naprawdę sporo. Ostatecznie wylądowaliśmy w McDonaldzie, gdzie wydaliśmy dużo euro, ale co tam - jak szaleć, to szaleć ;-)
Ostatnią wolną godzinę spędziliśmy w parku ulokowanym na wzgórzu tuż przy porcie. Oczywiście pograliśmy w mafię oraz ... pogadaliśmy chwilę ze spotkanymi wcześniej dziewczynami z Polski, które również przyjechały do Helsinek na jeden dzień. Była to przerwa w ich pracy w ambasadzie polskiej. Potem już udaliśmy się na wieczorny prom powrotny i około północy dotarliśmy do naszych kochanych szatni.