Zerwaliśmy się wcześnie rano, bo już o 5. Błyskawicznie zwinęliśmy namioty i bez śniadania wsiedliśmy do autokaru. Wszystko po to, by zdążyć na pierwszy prom, na który dzień wcześniej umówił się ksiądz z kapitanem statku. Udało nam się. Jednak na miejscu okazało się, że prom nie jest przystosowany do przewozu autokarów i były spore problemy z wjechaniem na łajbę. Wszystko jednak odbyło się pomyślnie i po około godzinie bylismy już na kolejnej wyspie - Hiumie.
Upał znów był niemiłosierny. Rozłożyliśmy się więc w cieniu w pobliżu pierwszego napotkanego sklepu. Zjedliśmy zaległe śniadanie i w końcu ruszyliśmy rowerkami przed siebie. Całe szczęście Hiuma byłą wyasfaltowana, więc cieszyliśmy się spokojną jazdą z całego serca :-) Bez żadnych problemów dotarliśmy do miejscowości wypoczynkowej, w której okazało się, że zginął nam Karol. Ekipa autokarowa szukała go - bezskutecznie. Narastały negatywne emocje w grupie, gdy w końcu Krasnal z Dominikiem, któzy wcześniej wybrali się w stronę latarni morskiej, powrócili ze zgubą. Bez reprymendy się nie obyło...
W międzyczasie skorzystaliśmy oczywiście z okazji, aby nieco się pomoczyć w wodach Bałtyku - na plażę mieliśmy około 300-400m. Niestety beztroska zabawa szybko się skończyła, bo tego dnia musieliśmy jeszcze raz się przeprawić - tym razem na stały ląd. Gdy wróciliśmy z plaży, zastaliśmy już spakowany autokar. Okazało się, że opóźnienie mamy zbyt duże i nie możemy sobie pozwolić na dalszą jazdę rowerem, gdyż pradwopodobnie czekałby nas nocleg na dziko jeszcze na wyspach. Udało nam się jednak bezproblemowo przeprawić na stały ląd, gdzie kierowaliśmy się na miejscowość Haapsalu - cały czas w autokarze.
W mieście mieliśmy postój pod supermarketem, po czym udaliśmy się dalej w poszukiwaniu noclegu. W międzyczasie okazało się, że Magda "Życie" zginęła(!). Po prostu jej nie było... Chłopaki szybko dosiedli rowerów i udali się z powrotem do miasta, gdzie całe szczęście bez problemu znaleźli kolejną zgubę. Zanim wrócili okazało się, że mamy już namiary na nocleg. Przejechaliśmy jeszcze parę kilometró i zatrzymaliśmy się ostatecznie w przedszkolu w Linnamäe :-)
Mimo późnej pory nikt jeszcze nie kładł się spać. Wszyscy czekali na... osiemnastkę Emilii :-) Został przygotowany tort, był szampan i oczywiście prezenty. Emilia dała nam już poznać swoje zamiłowanie do czysczenia rowerów, toteż sprawiliśmy jej wielką szczotę i rękawiczki, coby jej ulubione czynności nie sprawiały jej żadnego kłopotu :-PPP
Spać poszliśmy grubo po północy...
DST: 26,7km
AVS: 26,6km/h (nie ma co - wyszaleliśmy się tego dnia na rowerach ;-))