Przedostatni dzień naszej wyprawy przeznaczyliśmy na wycieczkę do Rylskiego Monastyru. Wydawać by się mogło, iż dojazd do najważniejszego zabytku sakralnego w Bułgarii nie stanowi problemu – nic bardziej mylnego. Owszem, bez problemu można wykupić zorganizowaną wycieczkę – np. za 40 lewów od osoby w hostelu Mostel. Jest jednak opcja dla budżetowych turystów i tych, co chcą coś zobaczyć na własną rękę. Jedyny bezpośredni bus z Sofii odjeżdża się z zachodniego dworca (awtogara zapad) przy ulicy Owcza Kupel o godzinie 10:20. Bilet na trasę kosztuje 11 lewów. Dowiedziałem się o nim z niezastąpionego forum LP Thorn Tree – i nie tylko ja – w busiku jechali m.in. Japończycy, oraz para hiszpańska i izraelska. Na dworzec Zapad można dojechać tramwajem #5 (jak wspominałem wcześniej bilet kosztuje 1 lewa) – warto chociażby dla oldskulowych kasowników – dziurkaczy.
W miasteczku Rila autobus miał 20 postoju – jako że wybiła godzina piwna, przerwę wykorzystaliśmy na piwo w kiosku-bufecie jak z minionej epoki. Piwo Pirinsko kosztowało 1,20 lewa (2,40 zł !) i czas szybciej zleciał. Do monastyru zajechaliśmy około 13. Jeśli chodzi o sam klasztor – czytelnika odsyłam do sieci, gdzie znajdzie dużo informacji. Ze swojej strony mogę dodać, że monastyr robi wrażenie swoją wielkością i położeniem w wąskiej, górskiej dolinie. Z relacji znalezionych w internecie wynika, że można tam również przenocować. W pobliżu znajdują się dwie restauracje o rozsądnych cenach – flaczki były jednak zupełnie bez smaku, natomiast marynowane ostre papryczki – niebo w gębie.
Powrotny autobus odjeżdża o 15 – dwie godziny na miejscu w zupełności wystarczą aby zwiedzić monastyr (wstęp bezpłatny, muzeum płatne) i coś przekąsić. W Sofii byliśmy o 17:20. Razem zjedliśmy kolację w hostelu i Bronka udała się na tańce ze znajomymi, ja z Zapałem na tradycyjne, pożegnalne piwo.