Pewnie się zastanowicie, co tutaj robi Ryga - otóż najtańsze połączenie lotnicze z Kiszyniowa do Warszawy wiodło właśnie przez stolicę Łotwy. Bilet kupiony w zimie kosztował około 350 zł, do tego 20€ dopłaty za bagaż w airBaltic.
Ponieważ wylot mieliśmy po 14, rano bez pośpiechu udaliśmy się do pobliskiego supermarketu Fidesco w celu zakupienia pamiątek - głównie tyraspolskich koniaków, bo wina mieliśmy już kupione. Następnie koło południa złapaliśmy maruszrutkę #165 (za tradycyjne 3 MDL - czyli 0,75 groszy - ciekawe czy gdzieś w Europie transport na lotnisko jest równie tani). Kiszyniowskie lotnisko, mimo iż jest jedynym portem pasażerskim w kraju, jest bardzo małe. Kiedy czekaliśmy w środku na odprawę przez lotnisko przeszła gwałtowna ale długa burza, która opóźniła przylot samolotu z Rygi o godzinę. W międzyczasie raczyliśmy się po raz ostatni piwem Chişinău (14 MDL - 3,5 zł :) oglądając pas startowy, po którym w kółko jeździł pan na rowerze. Czyżby robił za samochód "follow me"?
Po długim oczekiwaniu wylądował samolot z Rygi i mógł nastąpić borading. Naszym samolotem zgodnie z naszymi oczekiwaniami okazał się wysłużony, 23-letni Fokker 50, YL-BAU. To był mój pierwszy lot turbośmigłem. Mocne przyspieszenie, start z RWY 08, wznoszenie, skręt w prawo, w dole nasz ulubiony park La Izvor. Lot dosyć głośny, ale bez większych przygód. Po niecałych 3 godzinach lądujemy na lotnisku w Rydze. Kontrola paszportowa i jesteśmy z powrotem w Schengen.
Mamy około 12 godzin w stolicy Łotwy. Już wcześniej postanowiliśmy, że nie będziemy szukali noclegu w hotelu - lot do Warszawy mamy o 6 rano, czyli koło 4 trzeba być na lotnisku, a ponieważ autobus jeździ tylko w dzień, musielibyśmy wstawać o 3 i brać taksówkę. Postanowiliśmy więc spędzić noc na ryskim lotnisku.
Jednak wcześniej udaliśmy się do centrum miasta. Ostatnio byłem tam 8 lat temu, w 2003 r. Od tego czasu dużo się zmieniło. Gdyby nie napisy i szyldy łotewskie można by powiedzieć, że to niemieckie miasto. W porównaniu z Mołdawią, w której byliśmy jeszcze kilka godzin wcześniej, można przeżyć szok. Na ulicach praktycznie tylko zachodnie samochody, a lotniska zawiózł nas klimatyzowany autobus #21 (cena przejazdu 0,7 LVL, czyli 4,5 zł - w Kiszyniowie byłoby 9 przejazdów ;).
Cały wieczór spędziliśmy na starówce starając sobie przypomnieć naszą wizytę sprzed 8 lat. Wrażenie pozytywne, surowe miasto w klimacie hanzeatyckim. Całości dopełniła pizza i kilka piw. Na lotnisko wróciliśmy ostatnim autobusem około północy.