Geoblog.pl    krasnal    Podróże    Ukraina - Mołdawia 2011    Tyraspol
Zwiń mapę
2011
10
lip

Tyraspol

 
Mołdawia
Mołdawia, Tiraspol
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1359 km
 
"Naddniestrze jako państwo istnieje tak samo realnie jak Polska czy Holandia" pisze w swojej arcyciekawej książce "Mikrokraje Europy" Remigiusz Mielcarek. Naddniestrze, a bardziej oficjalnie Naddniestrzańska Republika Mołdawska, oddzieliło się od Mołdawii "właściwej" podczas wojny na początku lat 90. ubiegłego wieku. Zainteresowanym historią konfliktu polecam inną ciekawą książkę "Mołdawia. Republika na trzy pęknięta" Janusza Solaka.

Jak każde inne państwo Naddniestrze posiada swój parlament, godło, hymn, flagę, znaczki pocztowe, aparat bezpieczeństwa itp. Jednak żaden inny kraj nie uznaje go za suwerenne państwo. Państwo słynie jako żywy skansen komunizmu i chociażby z tego powodu na pewno jest warte odwiedzenia.

Marszrutki i autobusy z głównego dworca w Kiszyniowe do Tyraspola, stolicy Naddniestrza, jeżdżą średnio co 15 minut, bilet kosztuje około 30 MDL. Rano w Kiszyniowie wzięliśmy udział w mszy św. sprawowanej w języku polskim dla całkiem licznej miejscowej Polonii. Dużo się nasłuchałem o różnych przygodach na granicy naddniestrzańskiej, więc jechałem z lekką obawą. Przed granicą w autobusie zostały rozdane karty migracyjne, tzw. migracjonki. Należy je wypełnić, podczas kontroli granicznej zostaje ona autoryzowana przez naddniestrzańskich funkcjonariuszy, którzy zapisują godzinę przekroczenia granicy. Od tego momentu możemy przez 24 godziny przebywać na terenie NRM bez konieczności zameldowania. W przypadku dłuższego pobytu należy się zarejestrować w miejscowym OWIRze.

Nas jednak dłuższy pobyt nie interesował. Na granicy nie było żadnych problemów, może z wyjątkiem kolejki do okienka. W dodatku każdy się pchał, więc jak się nie ma silnych łokci i porcji asertywności, można spędzić w kolejce cały dzień. Z przejścia granicznego do Tyraspola jest rzut beretem. Jak wspominałem, Naddniestrze ma własną walutę, czyli ruble naddniestrzańskie, których wartość plasuje się pomiędzy ukraińską hrywną i mołdawskim lejem - w przybliżeniu można przyjąć, że jeden rubel to 30 groszy. Na miejscu nie ma problemów z wymianą waluty, jednak mogą być problemy ze sprzedażą nawet lekko podniszczonych dolarów czy euro.

Tyraspol wygląda rzeczywiście jakby czas się tam zatrzymał 30 lat. Z pomnika dumnie spogląda Stalin, obok żołnierz sowiecki walczący w Afganistanie. Główna ulica szeroka, wprost stworzona do defilad, i wszędzie pełno milicji. To było główną przyczyną skromnej ilości zdjęć z Naddniestrza - wyczytałem w relacjach, że obnoszenie się z aparatem fotograficznym może wzbudzić zainteresowanie milicjantów. Po krótkim spacerze po mieście udaliśmy się na most na Dniestrze, a następnie na obiad. Ceny nieco wyższe niż w Mołdawii, aczkolwiek jest jedna rzecz o wiele tańsza - słynny koniak z miejscowej wytwórni Kvint, który można dostać m.in. w supermarketach sieci Kvint. Dziesięcioletni Sjurpryznyj kosztuje tam 72 ruble, czyli 21 złotych. Jakieś 2-3 razy taniej niż w Mołdawii. Można kupić oczywiście również koniaki starsze, np. 40-letniego Suworowa, ceny niestety nie pamiętam. Problem jest tylko jeden - naddniestrzańskie koniaki z oczywistych względów nie mają mołdawskich banderoli, a właściwie nie mają żadnych, więc w przypadku kontroli przy wjeździe do strefy Schengen zostaną zarekwirowane.

W Tyraspolu spędziliśmy około 3-4 godzin - tyle w zupełności wystarczy. W drodze powrotnej na dworzec autobusowy - a tę funkcję pełni zatoczka przed dworcem kolejowym - zaczepił nas jegomość, który zaoferował podwiezienie do Kiszyniowa za cenę niewiele wyższą od biletu autobusowego - 30 rubli lub 35 lei. Ponieważ standard podróży w samochodzie był nieporównywalnie większy i sama podróż bez wątpienia szybsza, bez dłuższego zastanowienia się zgodziliśmy. Na granicy znów nie było żadnych problemów a naddniestrzański pogranicznik zabrał nasze migracjonki. Z wiadomych względów Mołdawia nie przeprowadza kontroli paszportowo-celnej na "granicy" z Naddniestrzem, robi jedynie "przypadkowe" kontrole policji drogowej. Taki właśnie partol zatrzymał nas tuż za granicą, a policjant zniknął z naszymi paszportami. W tym momencie cieszyłem się, że posiadam pieczątkę wjazdową do Mołdawii od strony Ukrainy. Jednak i w tym przypadku nie było żadnych problemów, po kilku czy kilkunastu minutach policjant zwrócił nam nasze paszporty i mogliśmy spokojnie kontynuować naszą trasę.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
mirka66
mirka66 - 2011-12-28 19:42
Nam niestety nie udalo sie przejechac do Naddniestrza ( jechalismy swoim samochodem ).
 
 
krasnal
Artur Kroc
zwiedził 7% świata (14 państw)
Zasoby: 78 wpisów78 11 komentarzy11 294 zdjęcia294 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
17.09.2012 - 28.09.2012
 
 
01.07.2011 - 13.07.2011
 
 
15.04.2009 - 27.04.2009