Geoblog.pl    krasnal    Podróże    Gruzja - Armenia 2009    U wujaszka Stalina
Zwiń mapę
2009
18
kwi

U wujaszka Stalina

 
Gruzja
Gruzja, Tbilisi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2732 km
 
Kolejny dzień naszej podróży, kolejny środek transportu. Tym razem pociąg. Bilety do Gori, zgodnie z sugestiami kupiliśmy poprzedniego dnia. Na wszystkie pociągi dalekobieżne w Gruzji bilety są sprzedawane na konkretne miejsce, gdy nie ma wolnych miejsc biletu nie dostaniemy. Ceny zbliżone do cen polskich (odcinek Batumi - Gori 19 lari, czyli 32 zł, a Gori - Tbilisi: 3,5 lari, czyli jakieś 6 złociszy), standard pociągów również. Jeszcze jedno - do zakupu niezbędny jest paszport (!) - jego numer jest umieszczany na bilecie.

Mając na uwadze problemy z marszrutkami z poprzedniego dnia, wybieramy się na stację ze sporym zapasem czasu. Ale widać, że zaczynamy łapać wprawę i od razu zatrzymujemy dobrą marszrutkę. Pierwszym celem dzisiejszego dnia jest Gori, miasto słynne głównie za sprawą Josifa Wissarionowicza Dżugaszwiliego (w niektórych kręgach znany jako Stalin). Poza tym miasto znajduje się zaledwie kilka kilometrów od granicy z separatystyczną republiką Osetii Południowej, co nie skłaniało nas do dłuższego pobytu.

Podróż do Gori zajmuje nam większość dnia, a za oknem widać coraz częściej ślady zeszłorocznej wojny. Przed Gori zaczynają pojawiać się obozy dla uchodźców. W samym mieście już na dworcu wita nas pomnik Stalina. Udajemy się pieszo do centrum (ok. 1 km) - dookoła widać ślady powojennych zniszczeń. W samym środku miasta stoi ogromniasty pomnik Stalina, a pod pomnikiem dwie turystki z wielkimi plecakami. Skąd? Oczywiście, z Polski (pozdrawiamy!!). Dziewczyny są na wolontariacie w Armenii i wybrały się odwiedzić sąsiednią Gruzję. W czwórkę udajemy się do pobliskiej restauracji, a potem nasze drogi rozchodzą się - dziewczyny jadą dalej na północ, na Kazbek, my się udajemy do Tbilisi.

W międzyczasie za pomocą łańcuszka ludzi dobrej woli (jeszcze raz wszystkim wielkie dzięki!), udaje mi się zdobyć numer telefonu do polskiego księdza w Tbilisi. Jeszcze przed wyjazdem drogą mejlową ks. Artur obiecał nam nocleg u siebie przy parafii. Na dworcu udaje nam się wreszcie zdzwonić, ksiądz daje nam wskazówki jak do siebie trafić. Na miejscu okazuje się, że będziemy spać w luksusowych warunkach - odnowiony pokój i ciepła woda :)

W Tbilisi trwają przygotowania do Paschy. Jest przecież Wielka Sobota, która tutaj, w autokefalicznym Gruzińskim Kościele Prawosławnym jest obchodzona tydzień później niż w Polsce. Około północy razem z księdzem Arturem, który okazał się niezastąpionym przewodnikiem wyruszamy na coś w rodzaju clubbingu, tyle że po kościołach. Zobaczyliśmy największą świątynię Kaukazu - katedrę Tsmida Sameba, malowniczo położony kościół Metechi, kościół Św. Mikołaja i jeszcze kilka innych, których nie jestem w stanie spamiętać. Niesamowite wrażenia, całe miasto jaśnieje, zewsząd dochodzi bicie dzwonów. W kościołach nieprzebrane tłumy, do niektórych nie możemy się dostać. Ale zachowanie młodych Gruzinów znacznie odbiega od znanych nam europejskich standardów. Normalką są rozmowy przez komórkę, pisanie sms-ów oraz wspomniany clubbing od kościoła do kościoła z puszką piwa w ręce.

Do domu wracamy gdzieś chyba koło 3 w nocy...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
krasnal
Artur Kroc
zwiedził 7% świata (14 państw)
Zasoby: 78 wpisów78 11 komentarzy11 294 zdjęcia294 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
17.09.2012 - 28.09.2012
 
 
01.07.2011 - 13.07.2011
 
 
15.04.2009 - 27.04.2009