Geoblog.pl    krasnal    Podróże    Gruzja - Armenia 2009    Batumi, ach Batumi...
Zwiń mapę
2009
17
kwi

Batumi, ach Batumi...

 
Gruzja
Gruzja, Batumi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2470 km
 
Tego dnia mamy niewielki odcinek do przebycia, mimo to wstajemy wcześnie. Dosyć sprawnie udaje nam się złapać stopa do miejscowości Kemalpaşa, a ostatnie 3 kilometry do granicy pokonujemy niemiłosiernie zatłoczonym busem. Wreszcie Sarp - granica! Przez okienkiem tureckim niemiłosierny ścisk, każdy się pcha. Takoż i my. Inaczej chyba nigdy byśmy nie przeszli. Celnik uważnie kartkuje paszport, szczególnie uważnie przygląda się wizie tureckiej z poprzedniej wizyty. W końcu możemy iść dalej. Jeszcze przed odprawą gruzińską zaczepiają nas Gruzinki z Rustawi. Wiozą z Turcji niezliczoną ilość krzeseł, toreb, tobołków itp. - pytają, czy nie pomoglibyśmy im przenieść krzesła przez granicę. Celnicy gruzińscy mieli nieco zdziwione miny widząc plecakowych turystów z Polski tachających dodatkowo pod pachami kilka krzeseł.

Gruzińska odprawa przeszła szybko - zdziwiły mnie jednak 2 rzeczy - prześwietlanie bagażu i zdjęcie robione każdemu przekraczającemu granicę. W kantorze po gruzińskiej stronie wymieniliśmy niewielką ilość pieniędzy, żeby starczyło na dojazd marszrutką do Batumi (za 1 lari). Kierowca po uzbieraniu kompletu pasażerów ruszył i po pół godzinie byliśmy już w Batumi.

Najważniejsza sprawa wymienić pieniądze. Wszystkie kantory wyglądają jednakowo - za drewnianą ladą siedzi facet, w szufladzie ma zwitki banknotów, a obliczeń dokonuje na kalkulatorze :) Kolejna sprawa - nocleg. Nie zawodzi metoda polecana na wszystkich forach - wystarczy zapytać się taksówkarza. Postój taryf znajdujemy przy nadmorskiej promenadzie. Już po chwili jedziemy taksówką. Nocujemy w prywatnej kwaterze w zacisznej uliczce w pobliżu parku, tylko 15 minut piechotą od centrum. Co prawda nie ma ciepłej wody, ściany są odrapane i jest przeraźliwie zimno, ale na takie standardy trzeba być gotowym jadąc w tamte strony. Nocleg kosztuje nas po 15 lari, taksówkarzowi też odpalamy jakieś drobne.

Zostawiamy plecaki i ruszamy na zwiedzanie. Po krótkich problemach językowych udaje mi się zakupić gruzińską kartę SIM (pre-paid) żeby nadawać na bieżąco relację do Polski. Jest to najbardziej opłacalna opcja, zestaw startowy w sieci Beeline kosztuje 3 lari, z czego 1 lari jest na rozmowy, a sms do Polski kosztuje 18 tetri (30 groszy). Potem próbujemy złapać marszrutkę do batumskiego ogrodu botanicznego. I zonk za pierwszym podejściem - o ile udaje nam się znaleźć autobus linii 101, o tyle jest to ten jadący w drugą stronę - czyli z ogrodu botanicznego do przejścia z Turcją. Orientujemy się dopiero na przedmieściach i do centrum wracamy z buta.

Druga próba jest już udana, choć złapanie odpowiedniego busika zajęła nam trochę czasu. Wszystkie gruzińskie marszrutki mają tabliczki z nazwami miejscowości w alfabecie gruzińskim, który jest mi tak samo znany jak alfabet chiński. Więc przyjmujemy metodę: 1. uczymy się dwóch pierwszych liter miejscowości w alfabecie gruzińskim. 2. jeżeli zgadzają się 2 pierwsze litery i liczba liter, łapiemy marszrutkę. W ten sposób udaje się nam złapać transport (przejazd - 0,6 lari) do Machindżauri, gdzie znajduje się wspomniany ogród botaniczny (wstęp 6 lari - 10 zł).

Niegdyś ten ogród musiał być piękny. Jeszcze dziś robi wrażenie swoją powierzchnią. Można godzinami snuć się alejkami wśród drzew cytrusowych i najróżniejszych krzewów. Choć sprawia raczej przygnębiające wrażenie - niszczejące, odrapane pawilony. Na plaży tony śmieci. Przed powrotem do Batumi zatrzymujemy się w jedynej pozostałej knajpie na piwo. W drodze powrotnej wstępujemy na batumski dworzec kolejowy (również w Machindżauri) żeby kupić bilety na kolejny dzień do Gori. Dworzec jest sterylny i wygląda lepiej niż 90% dworców w Polsce.

W Batumi udajemy się na spacer promenadą, a potem obiad. Kelnerka widząc nasze zakłopotanie nad gruzińskim menu wyciąga spod lady rosyjskie. A po zmroku wybieramy się na jeszcze jeden spacer po mieście. I trzeba przyznać, że najlepsze wrażenie Batumi robi właśnie nocą - tańczące fontanny przy pomniku Złotego Runa, czy kolorowo podświetlone drzewa w parku. Noc zapowiada się wyjątkowo zimno więc podkręcam grzejnik na maksa i głęboko wciskam się śpiwór.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (15)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
krasnal
Artur Kroc
zwiedził 7% świata (14 państw)
Zasoby: 78 wpisów78 11 komentarzy11 294 zdjęcia294 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
17.09.2012 - 28.09.2012
 
 
01.07.2011 - 13.07.2011
 
 
15.04.2009 - 27.04.2009