Ohrid, po polsku Ochryda, jest bez wątpienia najsłynniejszym miastem Macedonii o historii liczącej kilkanaście wieków, pełnej zabytków (i turystów w sezonie). Autobusy pomiędzy Skopje a Ochrydą kursują średnio co półtorej godziny, podróż trwa około 3,5 godziny, a bilet, w zależności od przewoźnika, kosztuje 450-580 denarów. Różnica jak widać jest spora, warto więc rozejrzeć się za tańszym kursem - my pojechaliśmy o 11:00. W autobusie zagadał nas - jak się później okazało - Ule z Niemiec, więc podróż upłynęła szybko w miłej atmosferze - dyskutowaliśmy głównie o tematach turystycznych i ogólnopolitycznych.
W Ochrydzie zaklepaliśmy sobie nocleg dzień wcześniej - dzięki pomocy Bobiego, gospodarza w hostelu w Skopje. Mieliśmy spać w samym centrum w willi Stefania, po 7 € od osoby za spanie w pokoju 3-os z łazienką. Na miejscu okazało się, że w Ochrydzie poza sezonem nie ma problemów ze znalezieniem noclegu - bez problemu znaleźć można pensjonat z ładniejszym widokiem niż nasz, ale co do cen to nie jestem pewien, bo nie pytaliśmy.
Dworzec autobusowy w Ochrydzie jest oddalony od zabytkowego centrum o jakieś 1,5-2 km. Pożegnaliśmy się z Ulem i obiecaliśmy spotkanie wieczorem przy kolacji. Po zrzuceniu bagaży ruszyliśmy niespiesznie na spacer - mieliśmy tam zostać 2 noce. Kupiliśmy pocztówki oraz znaczki (pocztówka 20 MKD, znaczek 30 MKD), w polecanej w przewodniku restauracji Belvedere (w porządku) zjedliśmy skromny posiłek. Za zachód słońca udaliśmy się do kościółka Św. Jana Kaneo, miejsca uwiecznionego na większości kartek pocztowych z Macedonii.
Wieczór spędziliśmy w miłej atmosferze dyskutując z Ulem na wszystkie możliwe tematy - od piłki nożnej przez kryzys w Grecji kończąc na wyjazdach wakacyjnych na własną rękę.