Na bus do Kamieńca nie czekaliśmy dłużej niż kwadrans. Pomimo, że odległość pomiędzy miastami była niewielka, przejeżdżając most na Dniestrze opuściliśmy Bukowinę i zawitaliśmy na historycznym Podolu. Kamieniec przywitał nas deszczem. Najważniejszą rzeczą po przyjeździe na miejsce było kupno biletów na nocny autobus do Odessy. Z Kamieńca odjeżdżały 3 nocne kursy, my zdecydowaliśmy się na najpóźniejszy (20:25). Bilet nie należał do najtańszych (179 UAH - 60 zł), ale należy wziąć pod uwagę, że do Odessy jest 650 km.
Następnie odczekaliśmy kilkanaście minut na przystanku, aż deszcz nieco zelżeje i udaliśmy się na zwiedzanie miasta. Duże wrażenie robi most nad Smotryczem, łączący nową część Kamieńca ze starą. Sama starówka, dość rozległa, robi jednak wrażenie chaotycznej i zaniedbanej. Wszystko jednak nadrabia kamieniecka twierdza, jeden z najważniejszych zabytków zachodniej Ukrainy. Ponownie udało nam się kupić bilety ulgowe (po 5 hrywien), a następnie szlajając się po zakamarkach twierdzy spędziliśmy tam sporo czasu. Nie musieliśmy się zresztą nigdzie spieszyć.
Późnym południem wróciliśmy w okolice dworca autobusowego, gdzie znaleźliśmy kafejkę internetową. W sumie byliśmy odcięci od internetu od początku podróży, więc przebimbaliśmy tam blisko półtorej godziny. Wreszcie wieczorem zjedliśmy pierwszy tego dnia porządny posiłek (restauracja Podilśki Kurkuli znajduje się za dworcem autobusowym i należy do tych "pokazywanych", w związku z czym nie ma problemu z zamówieniem, poza tym jest smacznie i niedrogo) oraz, czekając na autobus, wypiliśmy po dwa piwa. Łazienka w restauracji pozwoliła nam się nieco odświeżyć przed 13-godzinną podróżą.